#3 Dziergam, więc czytam - WDiC

Naprawdę mamy środę ? Tak szybko minął tydzień, dwa tygodnie... wow... 
Pamiętałam ! w ferworze szablonowych zmian na stronie, które ogarnęły mnie ostatnimi czasy (mam nadzieję, że zmiany okazały korzystne i nie działają odstraszająco) oto moja trzecia środa zacieszu "Wspólnym dzierganiem i czytaniem" u Maknety. Po cichu mam nadzieję, że niebawem uda mi się publikować częściej niż obecnie.

Literaturowo pomału kończę "Historię kotów" czytam na spokojnie, może powinnam robić to na głos aby przy okazji nasze koty dowiedziały o sobie czegoś mądrego ;) Rękodzielnie kończę projekty dziergane ostatnimi czasy. Z nowych rzeczy doszły mi zielono-groszkowe kolczyki z perełką w wersji "beta for me". 

Zielony groszek - kolczyki 

Obiglowane i prawie identyczne ;) dlatego beta ponieważ do pełni szczęścia brakuje jeszcze jednego kolczyka. Każdą nową parę kolczyków wykonuję w wersji 1,5 kolczyka - pierwszy jest próbny, dwa kolejne stanowią parę. Dzięki temu mam pewność, że wykończone będą wyglądać tak jak sobie to umyśliłam, zaś inne zestawienie kolorystyczne zaprezentuje równie zacnie. Może wydawać się to nadgorliwe ale dla mnie okazuje się to niezmiernie istotne. 

Internet dobro niekonieczne.


Dziś zdarzył się cud (aczkolwiek nie przez wszystkich postrzegany jako takowy jeśli akurat jest się w trakcie ważnych działań podboju świata) - a mianowicie zerwało się łączę od internetu. Ha ! oczywiście po cichu udaje, że nie mam awaryjnego netu w tablecie i raduję, że mogę spokojnie skupić na pracy, poszukiwaniu pracy, pisaniu i ululubianej rękodzielności, która ostatnimi czasy przelatuje przez palce gdyż więcej czasu zajmuje mi przeglądanie wielkiego internetu (z nadzieją wyszukania szczęścia) niż na rzetelnym dziubaniu frywolitkowym. To strasznie tak przykleić do sieci i nie móc oderwać, bo jeszcze to trzeba sprawdzić, to przeczytać, tamto przejrzeć, znaleźć coś-tam, napisać do ktoś-tam, a insze przetestować czy działa. Masakra. Setka otworzonych kart w przeglądarce i nic nie ubywa. I nic nie przybywa, zaś sposób ten korzystania z internetu okazuje źródłem kpiny i żartobliwych pomruków ze strony najbliższej połówki, która korzysta z internetu w systemie zero-jedynkowym (otwieram stronę-czytam-zamykam-otwieram nową).


W przypadku rękodzielności internet działa na dwa sposoby. Można znaleźć nowe techniki, przypatrzeć się przeróżnym pracom, metodyce wykonania, natchnąć do własnej pracy, albo odszukać niszę i uśmiechnąć, że to co masz w głowie jest unikatowe. Ja osobiście szukam technik wykonania, ponieważ wierzę, że jeśli dobrze opanuję warsztat uda mi się wymyślić coś kreatywnie własnego, a nie jest to proste. Stworzyć coś co będzie nawiązywało do czegoś co istnieje, będzie technicznie i estetycznie spójne, a jednocześnie zawrze w sobie nową duszę, jakiś eteryczny pierwiastek mnie samej vel jakimś cudem będzie nowe samo w sobie. Z drugiej strony staram się aż tak bardzo tym nie przejmować i dziubać z przyjemnością dla samego dłubania, nie dorabiając do tego jakieś przewrotnej patetycznej teorii. Rękodzielność tak jak pisanie jest neorękodzielnością czyli jest odtwórcze - ponieważ ludzkość istnieje już tak długo, że pewien kanon twórczy został trwale określony. Pewna ilość pomysłów została stworzona tak jak napisane książki, ożywione postacie, odwzorowane miejsca, które stanowią natchnienie do stworzenia nowych dzieł. Bez czytania nie ma dobrego pisania, trzeba wiedzieć co i jak powstało. Dzięki temu mamy nową półkę neodzieł zlepionych z miliona pomysłów mozaikowej twórczości. Może dlatego kiedyś przestaszyłam się pisania i tego, że "jakim cudem wymyślę coś nowego, ciekawego, co wciągnie i przyciągnie" skoro te najciekawsze, najfajniejsze rzeczy już powstały - w myśl nieodpartej potrzeby bycia kimś wyjątkowym i ta odwieczna ludzka bojaźń okazania szarym i zlewającym bez polotu i pomysłu na siebie. 

Cierpliwy rozpraszacz i plan bez-planu.

Moja mała kolekcja :)
Jestem nerwusem i tak naprawdę wszystko chciałabym aby zadziało natychmiast. Udało wyszło w splotach wykończyło. Tak naprawdę mam bardzo mało cierpliwości do tego co robię w swoim życiu, może dlatego tym boleśniej odczuwam niepowodzenia, bo brakuje mi pokory tak potrzebnej do udoskonalania i realizowania własnych planów i marzeń. I bardzo dobrze wiem, że w tym szaleństwie nie jestem osamotniona ani też wybitnie wybitna prawda ? Jednakowoż walczę z tym każdego dnia i wierzę, że kiedyś zaskoczy, a trybiki zgrabnie zahaczą wzajemnie, zaś wówczas będzie jeszcze przepiękniej. 

Przebłogą abstrakcją jest w tym postrzeganiu rękodzielność, bo choć brak mi cierpliwości instant to jakimś cudem potrafię się wyciszyć i zawiesić nad dłońmi. To, zaś uspokaja, jest jak autoterapia dla histeryzowania i przejmowania wszystkim. O ile udaje skupić. Nie jestem adehadowcem ale bardzo łatwo się rozpraszam wszelako analizując trylion rzeczy na raz + słuch wszędobylski wyłąpujący szmery, świsty, pogruchiwania i drapania kocich łapek o żwirek tudzież buszowania po szafkach - istne perpetuum mobile samonakręcania ;) 

Internet powrócił :) można więc opublikować się :]

Pozdrawiam ciepło i puchato Juju

Unknown

Witam Was przeciepło i puchato. Jestem szalenie rada i uśmiecham się do Was serdecznie. Cieszę się, że mnie odwiedziliście. Chciałabym podzielić się z Wami moimi małymi, większymi pasjami, prozaicznymi jak i ważnymi myślami. Znajdziecie tu moje rękodzielne potworzenia, ubarwione poetycznie i słownie wespół z dniem dzisiejszym. Nie zabraknie również kotów, gdyż dzięki nim wszystko jakoś zgrabniej plecie.